
Oliver Sacks, słynny brytyjski neurolog, mieszkający w Stanach Zjednoczonych, profesor na Uniwersytecie Columbia, zmarł dziś w wieku 82 lat w swoim domu w Nowym Jorku. Przyczyną śmierci był czerniak, który rozprzestrzenił się w jego organizmie.
W lutym tego roku sam zainteresowany poinformował, że znajduje się w terminalnym stadium choroby nowotworowej. Oliver Sacks jest autorem kilkunastu książek, których w samych Stanach Zjednoczonych wydano ponad milion kopii. Naukowiec był również popularyzatorem wiedzy o różnych chorobach neurologicznych, takich jak, m. in. zespół Tourette’a czy Aspergera.
Na podstawie jego książki wydanej w 1973 roku powstał słynny film „Przebudzenia”, opowiadający prawdziwą historię pacjentów Sacksa, którzy z pomocą niekonwencjonalnej terapii z użyciem substancji o nazwie L-dopa byli przez niego leczeni z niezwykle rzadkiego śpiączkowego zapalenia mózgu. Sławę przyniosła mu również książka pt. „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”, w której opisał niezwykłe przypadki chorych na nietypowe schorzenia neurologiczne.
Obserwował i diagnozował również samego siebie – rozpoznał u siebie prozopagnozję, czyli zaburzenie percepcji wzrokowej, polegające na upośledzeniu zdolności do rozpoznawania twarzy znanych choremu osób, a nawet własnego odbicia. Wskutek czerniaka, którego pierwotnym ogniskiem była gałka oczna, stracił wzrok i rozwinął się u niego tzw. zespół Charlesa-Boneta. Również to schorzenie, polegające na występowaniu halucynacji wzrokowych u starszych osób, które doznały upośledzenia narządu wzroku, profesor Sacks rozpoznał u siebie sam.
W 1984 roku w książce zatytułowanej „Stanąć na nogi” opisał swoje własne zmagania z powrotem do zdrowia po operacji mięśnia czworogłowego. Jego ostatnim dziełem jest autobiograficzna książka pt. „On the move” („Ciągle w ruchu”).
Profesor Oliver Sacks był jednak przede wszystkim niezwykle wrażliwym człowiekiem, skoncentrowanym na swoich pacjentach, który mawiał: „Nie pytaj, jaką chorobę ma dany człowiek. Zapytaj raczej, jakiego człowieka ma dana choroba”. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nowotwór, z powodu którego cierpiał był w nieuleczalnym stadium. Wydawał się jednak pogodzony z losem i starał się jak najpełniej korzystać z dni, które mu jeszcze zostały. Miał bardzo wiele pasji i zainteresowań: jeździł na motocyklu, nurkował, należał m.in. do Towarzystwa Mineralogicznego, a w młodości pasjonował się kulturystyką.
Źródła: New York Times