
Strach jest jednym z najbardziej pierwotnych instynktów, jakie w procesie ewolucji wykształciły się u zwierząt i ludzi. Jego odczuwanie jest niezbędne do przetrwania – umożliwia on odpowiednio szybką reakcję na pojawiające się realne zagrożenie, dzięki czemu w niebezpiecznej sytuacji człowiek jest w stanie ratować się ucieczką lub podjąć walkę (tzw. reakcja „fight or flight”). Kiedy strach staje się odpowiedzią na sytuację niezwiązaną bezpośrednio z zagrożeniem czy bólem, staje się zachowaniem patologicznym – wówczas mówimy o lęku. Główne struktury mózgowe odpowiedzialne za odczuwanie strachu to jądro migdałowate i hipokamp.
Czy wyobrażacie sobie, że można w ogóle nie odczuwać strachu? Abstrakcja, prawda?
Na świecie żyje jednak kobieta, dla której uczucie strachu jest zupełnie obce. Nasza dzisiejsza bohaterka, określana inicjałami „SM” mieszka w USA i cierpi na niezwykle rzadkie schorzenie genetyczne – chorobę Urbacha-Wiethe’a, która została zdiagnozowana u zaledwie 400 osób na świecie. U większości pacjentów dotkniętych tą chorobą wystepują: ochrypły głos, sucha, pomarszczona, pokryta bliznami i podatna na uszkodzenia skóra, trudno gojące się rany oraz podskórne grudki wokół oczu. Dolegliwości te spowodowane są odkładaniem się bezbarwnych substancji – prawdopodobnie glikoprotein lub glikolipidów w skórze, co skutkuje pogrubieniem błon podstawnych. U chorych pojawiają się również zaburzenia neuropsychiatryczne i ataki padaczki będące następstwem odkładania się złogów wapnia w płatach skroniowych i w ciele migdałowatym w mózgu.
Czym jest strach?
Nie wiem! Staram się wyobrazić sobie, jak to jest bać się czegoś, ale… nie jestem w stanie.
W przypadku pacjentki „SM”, w młodym wieku doszło do niemal całkowitego zwapnienia ciał migdałowatych, co doprowadziło do niemal całkowitego ich zniszczenia. Jeden z lekarzy opiekujących się chorą mówi, że w tym przypadku wygląda to tak, jakby ktoś dosłownie usunął te struktury z jej mózgu.

Ciało migdałowate zaznaczone na czerwono. (Life Sciences Database/Wikimedia Commons)
Kilka dni temu w radiu NPR po raz pierwszy wyemitowano wywiad z pacjentką „SM”. Został on przeprowadzony i nagrany przez jednego z leczących ją lekarzy – neurologa Daniela Tranela z Uniwersytetu Iowa. Na pytanie „Czym jest strach?” pacjentka odpowiada „Nie wiem! Staram się wyobrazić sobie, jak to jest bać się czegoś, ale… nie jestem w stanie”.
Kobieta ma także trudności z rozpoznaniem strachu na twarzach ludzi, a także z narysowaniem przestraszonej twarzy. Nie odbiera też muzyki z filmów grozy, jako budzącej niepokój czy przerażenie. We wczesnej młodości, kiedy jeszcze jej ciała migdałowate funkcjonowały normalnie, pacjentka bała się zwierząt. Obecnie, gdy chorej pokazywano budzące grozę wśród większości ludzi jadowite pająki, owady czy inne stworzenia, nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia, a wręcz musiała być powstrzymywana przed dotykaniem ich. Podobnie, żadnej reakcji nie wzbudzały w niej filmy grozy czy nawiedzone domy.
Nietypowa przypadłość pacjentki „SM” ma swoją mroczną stronę – kobieta nie potrafi rozpoznawać czyhającego na nią zagrożenia ze strony innych ludzi. Właśnie z tego powodu jej tożsamość jest ściśle strzeżona przez lekarzy: nie wiadomo gdzie mieszka, jak się nazywa, ani jak wygląda. Pacjentka kilkukrotnie padła ofiarą napaści – dwa razy przystawiano jej do głowy pistolet, doświadczyła przemocy domowej, a innym razem do gardła przyłożono jej nóż. Nie zrobiło to jednak na niej żadnego wrażenia, a nawet nie uważała za słuszne zgłoszenie tego faktu na policji. Jak sama opowiada, nie czuła strachu, powiedziała natomiast do napastnika:
No, dalej, dźgnij mnie! Wrócę i skopię Ci tyłek!
Zaskoczony bandyta pozwolił jej iść dalej i spokojnie wróciła do domu. Chora narażona jest na takie ataki niestety dość często, gdyż mieszka w wyjątkowo niebezpiecznej dzielnicy. Kobieta doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co może ją zabić, jednak brakuje jej podświadomej, wewnętrznej, szybkiej reakcji na czyhające niebezpieczeństwo. W pewnym sensie widzi więc świat w kolorowych barwach, niezwykle pozytywnie, postrzega każdego jako osobę jej życzliwą, a jednak wskutek tej nadmiernej ufności, łatwo może znaleźć się w niebezpiecznej sytuacji.
Istnieje tylko jedna rzecz, która była w stanie wywołać u pacjentki „SM” strach. Był to wysoki poziom CO2 we krwi, objawiający się podwyższeniem kwasowości krwi. Stan taki świadczy o tym, że w organizmie brakuje tlenu i czowiek zaczyna się dusić. U zdrowych ludzi wywołuje to silny strach i atak paniki. Nasza bohaterka opisuje, że czuła się wówczas „jakby traciła kontrolę i stabilność” i… bała się po raz pierwszy od czasów dzieciństwa. Najprawdopodobniej świadczy to więc o tym, że w ludzkim mózgu nie tylko ciało migdałowate odpowiada za odczuwanie strachu. Być może w przypadku, gdy jest ono uszkodzone, jego funkcje w pewnym stopniu mogą przejąć inne ośrodki.
Bibliografia: Washington Post, NPR, Online Library, Karger, NCBI