
Niedawno wszystkie media rozpisywały się o odkryciu przez naukowców z NASA planety bardzo podobnej do Ziemi. Z wypowiedzi naukowców i pracowników Amerykańskiej Agencji Kosmicznej można wywnioskować, że oto mamy wreszcie to, czego od tak dawna szukaliśmy. Wystarczy tylko znaleźć sposób na dotarcie tam, i właściwie mamy już swoje drugie miejsce we Wszechświecie. Czy aby na pewno tak jest?
Na początek dowiedzmy się, o co w ogóle chodzi z odkrytą planetą, która roboczo została nazwana Kepler-186f. Odkrycie zostało dokonane za pomocą krążącego w przestrzeni kosmicznej bezzałogowego teleskopu Keplera. Urządzenie to zostało umieszczone na orbicie wokółsłonecznej w 2009 roku. Celem misji teleskopu jest poszukiwanie planet ziemiopodobnych poza Układem Słonecznym. Teleskop w swoich obserwacjach posługuje się metodą tranzytów. Oznacza to, że rejestruje regularne, niewielkie osłabienia blasku gwiazd spowodowane przez przechodzenie przed ich tarczą planet.
Zbierając w jednym miejscu informacje płynące do nas z artykułów na temat planety Kepler-186f dowiadujemy się, że jest to planeta wielkością przypominająca Ziemię. Jest skalista i może posiadać wodę w stanie ciekłym. Na planecie prawdopodobnie panują warunki, w jakich mogłoby trwać życie w takiej postaci, jaką znamy.
To był piękny opis tego, co chcielibyśmy odkryć, jednak prawda może być zupełnie inna. W jaki sposób naukowcy stwierdzili te wszystkie fakty? Przypominam, że opisywana planeta znajduje się w odległości 500 lat świetlnych od ziemi. Czyli nie mamy szansy w żaden sposób jej zobaczyć.
Skąd wiemy, że to planeta?
Niestety nie mamy pewności, że to co zaobserwowali naukowcy jest naprawdę planetą. Teleskop Keplera obserwuje minizaćmienia gwiazd. Warunkiem potrzebnym do zakwalifikowania czegoś jako planety jest przesłonięcie przez ten obiekt gwiazdy przynajmniej cztery razy w ciągu 3,5 roku. Możemy jedynie przypuszczać, że zaobserwowane okresowe obniżanie się jasność gwiazdy jest spowodowane przez planetę. Jednak równie dobrze mógł to być jakiś inny obiekt.
Skalista powierzchnia?
Naukowcy są wstanie stwierdzić jakiej wielkości jest obserwowany obiekt. Nie są wstanie poznać masy. Z obserwacji w naszym Układzie Słonecznym wiemy, że planety takiej wielkości są skaliste. No właśnie… W naszym układzie. Drogą analogi stwierdzamy, że tak samo jest w innych układach. Jednak jak przyznają naukowcy, obserwowana planeta może być równie dobrze chmurą gazu.
Woda w stanie ciekłym?
Odkryta planeta leży w obszarze określanym przez naukowców ekosferą. Na podstawie odległości od gwiazdy (znowu porównując to do położenia planet względem Słońca) możemy stwierdzić, czy dany obiekt leży w strefie gdzie temperatura waha się od 0 – 100 stopni Celsjusza. Czyli w zakresie temperatur, w których woda zachowałaby stan ciekły. Jednak musimy pamiętać, że Kepler-186f krąży wokół gwiazdy innej niż Słońce. Dlatego odległości i związane z nią panujące temperatury mogą być tutaj zupełnie inne. Nie wspominając już w ogóle o tym, że nie mamy żadnej szansy na stwierdzenie, czy jest tam woda. Założenie to mówi tylko tyle, że jeśli znajdowałaby się tam woda to temperatura pozwoliłaby jej utrzymać się w stanie ciekłym. Czyli prawdopodobnie nie jest tam ani za ciepło, ani za zimno.
W paru słowach
Możemy teraz zobaczyć, że informacje o odkryciu drugiej Ziemi były chyba trochę przesadzone. Nie mamy pewności, czy w ogóle zaobserwowany obiekt jest planetą. Jeśli jest, to może być równie dobrze skalistą jak i gazową. Możliwe, że zakres temperatur pozwala na to, by hipotetyczna woda nie wyparowała, ani nie zamarzła.
Dla tych, którzy maja nadzieję na odkrycie naszej drugiej Ziemi w kosmosie mam słowa otuchy. Statystyczne dane mówią, że w samej Drodze Mlecznej jest 40 mld planet ziemiopodobnych. Jednak znowu są to dane statystyczne, które nie muszą się potwierdzić…