
W przypadku ostrego zawału serca kluczowe dla uratowania życia pacjenta są pierwsze minuty. Średni czas dotarcia karetki do miejsca zdarzenia w dużym mieście, w Polsce to 8 minut. To zdecydowanie za dużo w przypadku gdy nikt nie rozpocznie akcji reanimacyjnej.
Już niedługo w takiej sytuacji mogą przyjść nam z pomocą drony. Student z Delf University of Technology w Holandii skonstruował latającą maszynę będącą w stanie przenieść automatyczny defibrylator (AED) na odległość 12 kilometrów. Dron porusza się z prędkością 100 km/h. Za pomocą GPS namierza miejsce, z którego zostało wykonane połączenie telefoniczne z wezwaniem do poszkodowanego i automatycznie pokonuje trasę. Po wylądowaniu maszyny, za pomocą wbudowanej kamery, całą akcję ratunkową śledzi i koordynuje operator z przeszkoleniem medycznym.
Do budowy ratowniczego drona wykorzystane zostały ultra lekkie materiały z kompozytu węglowego. Pojazd waży 4 kg i jest wstanie przenieść ładunek o takiej samej wadze. W tym momencie trwają prace nad poprawą systemu, który umożliwia omijanie przeszkód w czasie lotu z prędkością 100 km/h. Konstruktorzy ma nadzieję, że podniebne karetki wejdą do powszechnego użycia do 5 lat.
W tym momencie warto przypomnieć, że w wielu miejscach publicznych w Polsce znajdują się automatyczne defibrylatory (AED). Urządzenia są tak skonstruowane, że z ich obsługą poradzi sobie każdy, nawet użytkownik który widzi je po raz pierwszy. AED, po podłączeniu elektrod do klatki piersiowej poszkodowanego analizuje rytm serca i określa czy wymagana jest defibrylacja. W przypadku potwierdzenia, urządzenie wypuszcza impuls prądu stałego o określonej energii.
Najczęstszą przyczyną zatrzymania krążenia jest migotanie komór. Jest to zaburzenie rytmu pracy serca polegające na jego szybkiej i nieskoordynowanej pracy. Jeżeli prawidłowy rytm serca nie zostanie przywrócony, co można uzyskać m.in. za pomocą impulsu elektrycznego, migotanie komór prowadzi do śmierci.
Polub NAUKLOVE na FACEBOOKU – dzięki temu nie przegapisz żadnego naszego wpisu.
Źródło: TuDelft