
Astronomia to nauka, która oprócz stosu skomplikowanych obliczeń mieści w sobie także obserwacje zjawisk astronomicznych. Te z kolei podzielić możemy na dwa rodzaje: zjawiska przewidywalne, oraz zjawiska nieprzewidywalne. Do pierwszej grupy niewątpliwie należy zaliczyć np. zaćmienie Księżyca, które zostało przewidziane już wcześniej, przez co mieliśmy czas na przygotowanie się do jego obserwacji. Drugą z grup reprezentować mógłby „halloweenowy” bolid, który w sobotę 31 października rozświetlił niebo na zielono. Czym on był? Czy był niebezpieczny? Co sprawiło, że aż tak zaświecił? Na te pytania postaram się w niniejszym tekście znaleźć odpowiedź.
Dużo osób zadaje mi pytania odnośnie tego, co niedawno zobaczyli na niebie. Trzeba przyznać, że meteor „Okonek” w ułamku sekundy stał się popularniejszy niż niejeden celebryta. Wszystko za sprawą jego dostrzegalności – w jednej chwili zobaczyli go wszyscy, którzy poruszali się na świeżym powietrzu. Zjawisko upadku tego obiektu zasiało wśród wielu osób panikę, jednak w rzeczywistości nie ma się, czym martwić.
Zjawiska „spadających gwiazd” o tak silnej jasności nazywane są przez astronomów „bolidami”. Dzieje się tak za sprawą skali tego zjawiska, a dokładniej – za sprawą ich jasności, która wyrażana jest w skali magnitudo. Im większa wartość magnitudo tym obiekt mniej widoczny. Większe znaczenie mają w tym przypadku liczby „na minusie”, tak więc im mniej magnitudo, tym obiekt jaśniejszy.
Jeśli spadająca gwiazda przekroczy -4 mag jasności nazywana jest bolidem. W większości przypadków jasność bolidów oscyluje na granicy widzialności gołym okiem, a więc od 4 do 6 mag. Bolid z 31 października osiągnął według wskazań naukowców około -15 mag. Dla porównania dodam, że Księżyc w pełni świeci z jasnością około -12 mag, tak więc sobotni bolid był jaśniejszy od Księżyca.
No dobrze, ale jak duży on był, że aż tak jasno zabłysł na niebie? Wbrew pozorom tego typu obiekty nie osiągają znaczących rozmiarów. Są one w większości przypadków mniejsze, niż sobie wyobrażamy. Meteor Okonek widziany w nocy poprzedzającej Wszystkich Świętych był wielkości ludzkiej pięści. To sprawiło, że w całości spalił się w atmosferze będąc tym samym dla nas nieszkodliwym.
Ogromne znaczenie dla zaistnienia tego zjawiska miała również prędkość obiektu wchodzącego w atmosferę. Sobotni bolid spotkał się z powłoką gazową Ziemi nad miejscowością Tuchola w Borach Tucholskich na wysokości ponad 100km. Jego prędkość wynosiła wówczas około 31km/s. Punkt kulminacyjny widowiskowego lotu po niebie nastąpił na wysokości 80km nad miejscowością Okonek, natomiast całość wygasła 55km nad Drawskiem Pomorskim. W ten sposób w linii prostej bolid pokonał około 135km w ponad 4 sekundy! Wyobrażacie sobie tak pędzić?
Wszystkie te czynniki miały wpływ na przebieg całego zjawiska. Meteor wielkości pięści w czasie swojego przelotu, wytracając prędkość, zyskał energię, której część przekazał otaczającemu go gazowi. Ten z kolei pod wpływem nagromadzonej energii zyskał dużą temperaturę w związku z czym zaczął świecić. Meteor poleciał dalej, tymczasem jego otoczenie w postaci powietrza atmosferycznego jeszcze przez chwilę świeciło, aż w końcu zgasło w wyniku ochłodzenia.
Wszystko wskazuje, że bolid, który w sobotni wieczór przyprawił nas o dreszczyk emocji pochodzi z roju Południowych Taurydów, które do 10 listopada 2015 roku będą wyjątkowo aktywne.