
W ostatnim czasie mieszkańcy południowo-wschodnich obszarów Chile mogą przekonać się na własnej skórze o sile i zupełnej nieprzewidywalności przyrody. Od dwóch dni zmagają się oni z trudnościami, jakie zafundowała im natura – doszło tam do dwóch wybuchów drzemiącego od 1972 roku wulkanu Calbuco.
Ostatnia z dwóch erupcji miała miejsce dziś rano. Na skutek tego prezydent Chile ogłosił stan zagrożenia, a 4000 ludzi zamieszkujących teren w promieniu około 20 km od wulkanu zostało zmuszonych do ewakuacji. Calbuco jest jednym z 3 najgroźniejszych aktywnych wulkanów w tym kraju.
Według Cooperative Institute for Meteorological Satellite Studies wybuch był tak silny, że spowodował fale grawitacyjne w mezosferze, warstwie atmosfery znajdującej się nad stratosferą, na wysokości około 50-80 km. Fale takie powstają na skutek gwałtownego zaburzenia równowagi w atmosferze, gdy siła grawitacji usiłuje przywrócić stan równowagi.
Niezwykłe rozchodzące się chmury powstałe z pyłu znane są pod nazwami pyrocumulus i pyrocumulonimbus. Pod wpływem gorąca wydobywającego się z wybuchającego wulkanu powietrze ogrzewa się i gwałtownie unosi do góry, para wodna skrapla się i powstają chmury. Dzięki zawartości pyłów i dymów wulkanicznych mają one szary kolor. W przypadku szczególnie silnych prądów wstępujących mogą powstawać chmury typu pyrocumulonimbus, które mogą przynosić opady deszczu, a nawet burze! To prawdziwy widok z piekła rodem.
Obejrzyjcie poniższe zdjęcia i filmy – gwarantuję, że widok 20-kilometrowej kolumny dymu, chmur pyłu, strzelających w powietrze ogni i potoki lawy sprawią, że poczujecie dreszcze.
Źródło: The Guardian, RT.com